FORMA CHRZTU
Język grecki znany jest z jasnego i stanowczego wyrażania myśli i dlatego dobrze nadawał się do wyrażenia Boskiej prawdy. Jego elastyczność dobrze ilustrowana jest następującymi słowami, z których każde wyraża inny odcień myślowy, a mimo to wszystkie mają podobne znaczenie. Tak więc, rhantizo (od rhaino) znaczy pokropić; cheo – wylać; louo – myć lub kąpać; nipto – myć część ciała; bapto – zanurzyć, zatopić, farbować przez zanurzenie; baptizo – zmoczyć, zanurzyć, zalać lub przykryć.
To ostatnie słowo – baptizo (oddane w Biblii Króla Jakuba jako baptize – chrzcić) – było używane przez naszego Pana i Jego Apostołów, gdy mówili o tym obrządku i gdy zalecali go wszystkim naśladowcom Baranka. Na podstawie tego słowa, wybranego z tak wielu innych o różnych podobnych odcieniach znaczeniowych, widać wyraźnie, że nie wystarcza pokropienie czy też wylanie, a nawet omycie części ciała, lecz konieczne jest zanurzenie, przykrycie całego ciała.
Angielskie słowo „baptize” (chrzcić), pojawiające się w niektórych przekładach, wcale nie jest tłumaczeniem, lecz jedynie przeniesieniem do angielskiego greckiego słowa. Słowniki języka greckiego podają następujące znaczenie baptizo: „zmoczyć lub zanurzyć w wodzie” – Liddell i Scott; „zmoczyć kilkakrotnie, zanurzyć” – Thayer; „zmoczyć, zanurzyć, zagłębiać” – Abbott-Smith; „zmoczyć, zanurzyć” – Bagster; „zmoczyć, zagłębiać, zanurzyć” – Robinson; „zanurzyć, zagłębiać” – Greenfield; „zanurzyć” – Cremer; „kilkakrotnie zmoczyć, zanurzyć” – słownik greki klasycznej. Polskim słowem, które wydaje się najbliżej odpowiadać znaczeniowo greckiemu baptizo, jest zanurzać.
Niektórzy przypuszczają, że w wypadku strażnika więziennego, który uwierzył i od razu został ochrzczony (Dz. Ap. 16:33), chrzest nie mógł odbyć się przez zanurzenie, ponieważ ani on, ani inni, nie mogli w tym celu wyjść z więzienia; lecz jest wprost przeciwnie, gdyż obecnie wiemy, że w tym czasie więzienia posiadały zbiorniki wodne do kąpieli, które jak najbardziej nadawały się do zanurzenia. Trzeba także pamiętać, że o Janie Chrzcicielu napisano: „Chrzcił też i Jan w Enon, blisko Salim; bo tam było wiele wód” (Jana 3:23). Jeśli Jan tylko kropił nawróconych, duża ilość wody byłaby bez znaczenia. Było to prawdopodobnie w sadzawce Jordanu.
Wszyscy badacze przyznają, że zanurzenie było powszechnym zwyczajem wczesnego Kościoła; lecz z początkiem trzeciego wieku rozpoczęto się wielkie zamieszanie wokół tego i innych przedmiotów. Niektórzy całe znaczenie przypisywali formie, a część z nich nalegała nawet na trzy zanurzenia, gdyż nasz Pan powiedział „w imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego”, nie rozumiejąc, że w imię oznacza z upoważnienia; inni twierdzili, że tak jak głowa naszego Pana umierającego na krzyżu pochyliła się do przodu, tak i powinno odbywać się zanurzenie, nie tak jak w pogrzebie, lecz z twarzą zwróconą ku dołowi; niektórzy domagali się, by ci, którzy mają być chrzczeni, byli prawie nadzy, tak jak nasz Pan, gdy umierał; a jeszcze inni popadli w drugą krańcowość i utrzymywali, że chociaż forma jako taka jest bardzo ważna, to jednak dokładna forma jest bez znaczenia, i dla wygody zastąpili ją kropieniem. To stało się z czasem normalnym sposobem w kościele rzymskim, skąd przeszło do protestantów. Wszystkie te błędy odnośnie formy były następstwem zagubienia prawdziwego znaczenia chrztu.
Nawet gdyby dowody postępowania wczesnego Kościoła były tak niejasne, że nie byłoby w nich żadnej wskazówki pomocnej w ustaleniu faktu, czy apostolska metoda chrztu polegała na pokropieniu, oblaniu czy zanurzeniu, i tak moglibyśmy wyraźnie dostrzec, co stanowiłoby, a co nie stanowiło odpowiedniego obrazu prawdziwego chrztu, i w ten sposób osobiście rozsądzić tę sprawę. Analizując każdą praktykowaną formę, tylko jedna wydaje się w ogóle obrazować śmierć i pogrzebanie z Chrystusem. Nie widzimy żadnego symbolu śmierci dla siebie i dla świata oraz powstania do nowego życia w wielu lub kilku kroplach wody wylanych na ciało, a nawet w wiadrze wody wylanym na całą osobę. Lecz gdy rozważymy zanurzenie, od razu widzimy wspaniałą, zdumiewającą, doniosłą i odpowiednią ilustrację tego wszystkiego, co zawiera się w prawdziwym chrzcie na śmierć.
Jedno zanurzenie tyłem do wody w imieniu Chrystusa jest bardzo trafnym obrazem pogrzebu, odpowiednim pod każdym względem. Ten, który wykonuje symboliczny chrzest, reprezentuje naszego Pana. Tak jak ten, kto ma być ochrzczony, idzie do chrzczącego, tak w naszych sercach idziemy po chrzest do Pana. Wyznając, że sami nie możemy stać się umarłymi dla siebie i świata, oddajemy się w ręce Pana prosząc Go, by przyjął naszą wolę jako czyn. Jeśli nasza wola zostanie oddana, pogrzebie nas On w śmierć – da nam w życiu takie doświadczenia, karania, pomoc i chłosty, które najlepiej przygotują nas do wypełnienia naszych ślubów poświęcenia. Gdy chrzczony zobrazuje w ten sposób, że zrzekł się swej woli, chrzczący łagodnie opuszcza go do wody; i gdy w ten sposób znajdzie się bezradny w wodzie, staje się pełnym obrazem naszej bezsilności w wytrwaniu w stanie śmierci; a gdy chrzczący znowu podnosi go i staje on na swych nogach, widzimy w tym obrazie właśnie to, co obiecał nam nasz Pan – że w słusznym czasie wzbudzi nas z martwych swoją mocą.
Nie próbujemy naruszać sumienia tych, którzy myślą inaczej; lecz trafność zanurzenia jako symbolu upewnia nas, że jego autorem jest Pan. Któż inny mógłby dostarczyć tak pełnego obrazu, symbolu tej całej sprawy?
KONIECZNOŚĆ CHRZTU WODĄ
Lecz ktoś mógłby zapytać: Czy to, bym został ochrzczony w wodzie jest niezbędne, jeśli jestem pewien, że całkowicie poświęciłem się na śmierć? Czy Pan odrzuciłby mnie za taką drobnostkę, jak pominięcie poddania się formie?
Nie zapominajmy, że Bóg nie nakazuje i nie zmusza do posłuszeństwa tych, którzy kroczą śladami Jezusa. Teraz jest czas, w którym wierzący dzięki wielkiej lasce im udzielonej mają przywilej ofiarować swoją wolę i wszystko, co posiadają, w poświęceniu Bogu. Jest to także czas, kiedy Bóg chce przyjmować (przez Chrystusa) tych, którzy oddają Mu swoje niewiele stanowiące ludzkie wszystko i w ten sposób stają się naśladowcami Jezusa. Takim obiecuje On niezmiernie wielkie nagrody.
Ci, którzy odpowiednio rozumieją tę sprawę, wiedzą, że poświęconym nie dano przykazań ani nie traktowano ich tak jak Żydów; „boście nie pod zakonem, ale pod łaską” (Rzym. 6:14). Ich dom był domem sług, a czymś normalnym jest rozkazywanie sługom; lecz jeśli należymy do domu synów (Żyd. 3:5,6), Bóg traktuje nas tak, jak prawdziwy Ojciec traktuje swoich synów. Prawdziwi synowie posiadają ducha posłuszeństwa, ducha synów, i nie trzeba im rozkazywać ani grozić; gdyż i słowem i czynem oraz w rzeczach małych i wielkich mówią oni: „Abym czynił wolę twoją, Boże mój!” (Ps. 40:9). Żadne wyrzeczenie nie jest dla nich zbyt wielkim i żaden dowód szacunku i posłuszeństwa nie jest zbyt małym.
Każdy, kto jest poświęcony Bogu, kto prawdziwie ofiarował swoją wolę i przyjął Bożą, kto jest więc prawdziwie ochrzczony i kto uznał chrzest w wodzie jako wolę Bożą – nie będzie odmawiał posłuszeństwa. Pamiętajmy, że posłuszeństwo w błahej sprawie może być lepszym testem niż posłuszeństwo w wielkiej. Gdyby szatan próbował skusić Ewę do grzechu bluźnierstwa przeciwko Stwórcy, nie powiodłoby mu się; gdyby próbował nakłonić ją do zamordowania Adama, także by mu się to nie udało; a zatem próba posłuszeństwa w bardzo małej rzeczy była bardziej miarodajnym testem. Tak i teraz Bóg bardzo dokładnie próbuje nasze zapewnienia o miłości, oddaniu i posłuszeństwie w oparciu o najdrobniejsze sprawy, z których jedną jest symboliczne zanurzenie. Boskim postanowieniem jest, że Ten, kto jest wierny w najmniejszym, będzie także wierny w większym (Łuk. 16:10).
KTO MA BYĆ CHRZCZONY?
Nasz Pan upoważnił nas najpierw do nauczania Ewangelii, a następnie do chrzczenia tych, którzy uwierzyli Weń jako swego Odkupiciela (Mat. 28:19; por. Mar. 16:16) i przyjęli powołanie Ewangelii do zostania Jego naśladowcami. Apostołowie postępowali według tej zasady i nigdzie nie znajdziemy wzmianki o tym, że chrzcili innych niż wierzących – żadnych niewierzących ani niemowląt, ani chorych umysłowo. To prawda, że zapisano, iż ochrzczono kilka „domów”. Na podstawie tego twierdzi się, że w tych rodzinach prawdopodobnie były i niemowlęta i zatem, być może, zostały one ochrzczone, chociaż o żadnym takim wydarzeniu nie ma wzmianki. Lecz odpowiadamy, że w niektórych rodzinach są umysłowo chorzy, a w innych jeden lub więcej niewierzących; czy powinniśmy wobec tego bez dodatkowego dowodu uważać, że Apostołowie zlekceważyli nakaz Pana i chrzcili niewierzących? Nie, w żadnym wypadku nie! O wiele bardziej rozsądnym jest wniosek, że w tych nielicznych przypadkach, gdzie mówi się o chrzczeniu domów, chodzi o domy składające się z osób, które mogły uwierzyć i rzeczywiście uwierzyły, lub że wystarczyło powiedzieć „dom”, ze względu na zwyczaje lub powszechne użycie tego słowa, które wykluczało nieporozumienie, nawet, jeśli były w nim dzieci zbyt małe, by być wierzącymi, które oczywiście nie były zaliczone do grona tych chrzczonych.
Wielu z tych, którzy stosują pokropienie, nawet nierozumnych (a więc niewierzących) niemowląt, utrzymuje, że chrzest wodą jest bramą do Kościoła Chrystusowego; nie przyjmują za członków nikogo innego prócz tych, którzy przeszli przez pewien obrzęd zwany „chrztem”. Tak więc, przyjmują do swych kościołów niemowlęta mniemając, iż tylko członkowie kościoła będą zbawieni od wiecznych mąk. To prawda, że tak jak inne doktryny średniowiecza jest to rzadko nauczane w naszych czasach i szybko traci swój wpływ na ludzi; niemniej jednak wielu rodziców i dzisiaj wierzy, że ich dzieci będą oddane na wieczne męki, jeśli umrą bez pokropienia wodą w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego.
Z jednym z takich przykładów, ilustrującym ponadto moc, jaką klasa księży i kleru uzyskała dzięki tym błędom, zetknęliśmy się niedawno. Rodzice pewnego niemowlęcia poróżnili się z pastorem ich kościoła w sprawie nieuiszczania opłat kościelnych i nieuczestniczenia w zebraniach. Dziecko poważnie zachorowało, a ojciec i matka wiele razy kolejno chodzili, by ubłagać zimnego, błądzącego i najemnego pasterza, by przyszedł, pokropił ich dziecko i uratował je od wiecznego potępienia, które w przeciwnym razie, jak ich nauczał, je spotka. Lecz on odmówił, powiadając, że zasłużyli na karę. Po dalszych staraniach posługę tę wykonał dla nich inny kaznodzieja „w samą porę”, by uśmierzyć ich bezpodstawne obawy.
KTO MOŻE CHRZCIĆ?
Pismo Święte nie podaje żadnych ograniczeń co do wykonawców obrzędu chrzczenia wierzących w wodzie, chociaż zawsze tylko poświęceni wierzący byli upoważniani do nauczania i chrzczenia. Chociaż znajomość Prawdy u tego, który wykonuje tę czynność, nie jest wymagana, jest ona oczywiście pożądana; ale w przypadku tego, który ma być zanurzony, niezbędna jest zarówno wiara, jak i znajomość Prawdy. Niekiedy wykonujący ten obrzęd, może pod każdym względem ustępować temu, dla którego jest on wykonywany (Mat. 3:14).
Wszyscy ci, którzy są upoważnieni do nauczania, są oczywiście w równym stopniu upoważnieni do chrzczenia, i to w szerokim znaczeniu obejmującym każdego prawdziwego naśladowcę Chrystusa – „aż do skończenia świata [wieku]”, zgodnie z powszechnym wezwaniem do służby, z nakazem i nominacją z Mat. 28:19,20 i Jana 17:14-23. Najlepiej byłoby jednak, gdyby usługi te należały albo do generalnych, albo do lokalnych starszych Kościoła.
SPOSÓB WYKONYWANIA SYMBOLU
Zanurzenie, które symbolizuje pogrzebanie, powinno odbywać się do tyłu w odpowiedniej do tego celu ilości wody, w możliwie dogodny sposób. Nie powinno odbywać się w tajemnicy, jako że jego celem jest publiczne wyznanie wiary. Jego otwartość winna być jednak skierowana do współwyznawców, nie świata. Tak więc, chociaż w żaden sposób nie powinno być ono utrzymywane w tajemnicy przed światem, zbytecznym jest nadawanie temu publicznego rozgłosu poza krąg współwierzących. Chwila ta jest w istocie tak poważna dla wierzących, którzy zdają sobie sprawę z jej głębokiego znaczenia, że obecność ludzi światowych, którzy nie szukaliby Boga, a tym samym gonili jedynie za ciekawostkami, nie powinna być popierana.
Niektórzy uważają, iż jeśli Jan Chrzciciel oraz uczniowie Pana chrzcili publicznie w Jordanie, wobec tego wszyscy winni być zanurzani w rzece przed ogółem ludzi. Ale pamiętajmy, że cały naród żydowski był według przymierza Zakonu Kościołem; a zatem ogół ludzi przedstawiał szczególnie obecność członków istniejącego wówczas w oparciu o Zakon Kościoła. Jeśli chodzi o rzekę Jordan, Jan i uczniowie używali jej najwyraźniej dlatego, że była ona najdogodniejszym miejscem dla ich służby. Jeśli rzeka była ważnym elementem, czy nie powinniśmy korzystać także z tej samej rzeki – Jordanu?
Należałoby zauważyć, że gdy eunuch uwierzył i został ochrzczony, tylko Filip był obecny (Dz. Ap. 8:29-38); gdy strażnik więzienny uwierzył i został ochrzczony (Dz. Ap. 16:33), nie odbyło się to w rzece, lecz w wannie lub jakimś innym dogodnym miejscu w więzieniu. Wiemy ponadto, że ruiny budynków kościelnych dwóch pierwszych wieków wskazują, iż posiadały one specjalnie dołączone przybudówki przeznaczone do zanurzania.
Nie jest podana formuła używana przez Apostołów i wczesny Kościół, co dowodzi, że forma wypowiedzi jest o wiele mniej istotna od aktu i znaczenia, które on sobą wyraża. Z Dz. Ap. 2:38; 8:16; 10:48; 19:5; Rzym. 6:3 i 1 Kor. 1:13 wnioskujemy jednak, że chrzest wykonywany był w imieniu Pana Jezusa i że wyrażane to było słowami. Możemy także uznać, że słowa naszego Pana „chrzcząc je w imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego” – nie były lekceważone, lecz w jakiś sposób wyrażane przy takich okazjach.
Treścią tych słów jest, że wierzący, przez chrzest w Boską wolę aż do śmierci, są przyjmowani jako Jego lud i że ich prawo lub przywilej tego zawiera się w imieniu, czy też z upoważnienia Ojca, przez zasługę Syna i udzielenie im świętego Ducha prawdy.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, wszystkie cytaty pochodzą z Biblii Gdańskiej
(wyd. Brytyjskie i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne).